DZIENNIK POLSKI
Skuteczna sprzedaż malarstwa w Internecie ma tylko jedną tajemnicę - jest nią cena
Wirtualna galeria
Ze sztuki da się żyć, ale nie będzie to życie łatwe - tak o malowaniu i sprzedawaniu obrazów mówi Łukasz Kasperczyk - mieszkaniec Wielkopolski, artysta malarz i projektant wnętrz. Od kilku lat sprzedaje swoje obrazy w internetowej sieci i przyznaje, że ten sposób dotarcia do klientów znacznie ułatwił mu poruszanie się na trudnym rynku dzieł sztuki.
Obrazy fantastyczne
"Format 122x105 cm, olej na płycie, werniksowany, szczerze polecam. Obraz jest naprawdę piękny, prezentuje się znacznie lepiej niż na zdjęciach, zresztą zdjęcia nigdy nie oddają wszystkich niuansów" - Łukasz Kasperczyk zgadza się, że sprzedawanie obrazów w Internecie ma swoje szczególne cechy. Na przykład krótki opis - żadna szanująca się galeria "w realu" nie będzie tak polecać oferty. Krótko, za pomocą zdawkowych zdań odnoszących się do najprostszych odczuć potencjalnego kupca. "Piękny", "ładniejszy w rzeczywistości niż na zdjęciach", "naprawdę warto go kupić", "jest wart swojej ceny" itd. Jak na targu... I jeszcze jedno, nie można zapomnieć, że "wysyłka na terenie kraju jest gratis", a w cenie jest rama.
A teraz o sztuce. Obraz jest "fantastyczny" i to rzeczywiście najwłaściwszy opis. Łukasz Kasperczyk namalował całą serię obrazów "fantastycznych", jego dokonania zostały zauważone (np. Nagroda Prezydenta Miasta Częstochowy w Ogólnopolskich Prezentacjach Twórczości Młodych), co na internetowej stronie artysty nabrało zdecydowanego i szczególnego wyrazu w kolejnym niedługim akapicie: "Malarstwem zajmuję się od 10 lat. Zainspirowany takimi artystami jak Beksiński, Starowieyski, Witkacy i Dali poszukuję i przetwarzam na swój własny sposób. Mimo licznych propozycji wystawiam swoje prace rzadko z prozaicznego powodu - większość zostaje wyprzedana na pniu, więc nie zawsze jest co wystawiać...".
Sprzedawanie dzieł sztuki w sieci nie jest łatwe, o czym świadczy aukcja jednego z "fantastycznych" obrazów Łukasza Kasperczyka prowadzona przez serwis aukcyjny. W opcji "kup teraz" (klient płaci proponowaną przez sprzedawcę cenę bez żadnych targów) autor wycenił swoją pracę na 1049 zł. Na razie nikt dzieła nie kupił, ale jeden z internautów zdecydował się wziąć udział w licytacji. Zaproponował 1 zł. Oczywiście tzw. cena minimalna (znana tylko sprzedawcy) nie została osiągnięta...
Może łatwiej pójdzie z innym "fantastycznym" obrazem - tym razem format 100x90, więc i cena w opcji "kup teraz" tylko 999 zł. Najwyższa oferta złożona przez licytujących - niestety, tylko 102 zł.
- Prędzej czy później oczekiwania sprzedającego i kupującego gdzieś się spotkają - uważa Łukasz Kasperczyk, który przez kilka lat sprzedał w "necie" ok. 100 obrazów. Z jego doświadczeń wynika, że łatwiej cokolwiek sprzedać na powszechnie dostępnych serwisach aukcyjnych, niż z własnej wirtualnej strony, którą odwiedzają tylko znajomi i znajomi znajomych. - Da się z tego żyć - jeszcze raz podkreśla artysta. To, co widać na monitorze, nie zawsze odzwierciedla rzeczywiste relacje sprzedającego i kupującego. Serwisy aukcyjne, szczególnie w przypadku dzieł sztuki, bywają głównie miejscem prezentacji oferty, a nie zawierania transakcji.
Wyścig w sieci
Ogromną konkurencję w internetowej sprzedaży malarstwa potwierdza Jacek Lasa z Makowa Podhalańskiego - artysta sprzedający swe prace w sieci. - Dla mnie aukcyjne serwisy to przede wszystkim okazja do promocji. Już sama obecność na stronach odwiedzanych przez tysiące ludzi jest nie do przecenienia.
Jacek Lasa za swoje obrazy każe płacić od 50 do 150 zł. - Blejtramy wykonuję sam, płótno kupuję okazyjnie, a farby w większych ilościach, bo wychodzi taniej - Lasa sprzedał w sieci ok. 50 obrazów. Najtańsze mają rozmiar 30x40. Większe są droższe. - Otrzymuję wiele e-maili i nie każda rozmowa kończy się udaną transakcją. Wiem jedno - żadna galeria nie zagwarantuje tylu oglądających, co aukcyjny serwis w Internecie - artysta przekonał się, że własna strona w sieci nie zawsze pozwoli na skuteczną promocję. Wejście do serwisu typu Allegro czy eBay to zwielokrotnienie szansy na sukces. - Mniej zamożni klienci nie chcą marnych reprodukcji - wolą kupić oryginalny obraz olejny, nawet jeśli autorem miałby być ktoś całkiem nieznany.
Dla Jacka Lasy sprzedaż obrazów w sieci nie jest jedynym i podstawowym źródłem dochodu. Wciąż jest nauczycielem, ale już widzi, że na sieciowym handlu sztuką można zarobić. Nic dziwnego, że w Internecie pojawiają się ogłoszenia typu: "Wirtualna galeria nawiąże współpracę z artystami plastykami. Stałe zlecenia, zadowalające zarobki".
Patryk Tryzubiak z serwisu Allegro potwierdza coraz większe zainteresowanie handlem sztuką w Internecie. - Wzrost był tak duży, że w ubiegłym roku zdecydowaliśmy się rozbić kategorię "Antyki i kolekcje" na dwie odrębne "Antyki i sztuka" oraz "Kolekcje".
Zdaniem Patryka Tryzubiaka wiele galerii istniejących w "realu" przekonuje się do handlu w sieci. Powstają też typowe galerie wirtualne, które oferują obrazy różnych autorów. Biznes jest w fazie rozwoju, więc pośród wielu niewielkich sprzedawców wyrastają prawdziwi liderzy sprzedaży. Dość powiedzieć, że w tej chwili w serwisie Allegro, w podkategorii "malarstwo" znajduje się 7,5 tys. ofert sprzedaży. W dziale "rysunek" ofert jest nieco mniej (ok. 500), a właśnie grafika i rysunek są najczęściej oferowane przez młodych, początkujących artystów - tłumaczy Patryk Tryzubiak. Jego zdaniem coraz większa popularność handlu sztuką w Internecie jest wynikiem burzliwego w ostatnich latach rozwoju e-commerce - sieciowych biznesów, które z małych, często jednoosobowych przedsięwzięć potrafią szybko przekształcić się w duże handlowe firmy. Globalna sieć ma tę przewagę nad tradycyjnymi formami sprzedaży, że bez szczególnych nakładów umożliwia dotarcie do tysięcy potencjalnych klientów.
- To rynek bez ograniczeń i z perspektywami - przekonuje Tryzubiak. Dostęp do sieci uzyskują kolejni Polacy. Część z nich na pewno zainteresuje się zakupem dzieł sztuki, choćby tylko po to, aby udekorować ścianę w przedpokoju.
Jacek Świder
(Fragment artykułu z Dziennika Polskiego z dnia 09-06-2007 ) link całości artykułu: http://www.jkilinski.edu.pl/dziennik/nr1a/@2007_2F06.09_2FPejzaz_2F02_2F02.html
Skuteczna sprzedaż malarstwa w Internecie ma tylko jedną tajemnicę - jest nią cena
Wirtualna galeria
Ze sztuki da się żyć, ale nie będzie to życie łatwe - tak o malowaniu i sprzedawaniu obrazów mówi Łukasz Kasperczyk - mieszkaniec Wielkopolski, artysta malarz i projektant wnętrz. Od kilku lat sprzedaje swoje obrazy w internetowej sieci i przyznaje, że ten sposób dotarcia do klientów znacznie ułatwił mu poruszanie się na trudnym rynku dzieł sztuki.
Obrazy fantastyczne
"Format 122x105 cm, olej na płycie, werniksowany, szczerze polecam. Obraz jest naprawdę piękny, prezentuje się znacznie lepiej niż na zdjęciach, zresztą zdjęcia nigdy nie oddają wszystkich niuansów" - Łukasz Kasperczyk zgadza się, że sprzedawanie obrazów w Internecie ma swoje szczególne cechy. Na przykład krótki opis - żadna szanująca się galeria "w realu" nie będzie tak polecać oferty. Krótko, za pomocą zdawkowych zdań odnoszących się do najprostszych odczuć potencjalnego kupca. "Piękny", "ładniejszy w rzeczywistości niż na zdjęciach", "naprawdę warto go kupić", "jest wart swojej ceny" itd. Jak na targu... I jeszcze jedno, nie można zapomnieć, że "wysyłka na terenie kraju jest gratis", a w cenie jest rama.
A teraz o sztuce. Obraz jest "fantastyczny" i to rzeczywiście najwłaściwszy opis. Łukasz Kasperczyk namalował całą serię obrazów "fantastycznych", jego dokonania zostały zauważone (np. Nagroda Prezydenta Miasta Częstochowy w Ogólnopolskich Prezentacjach Twórczości Młodych), co na internetowej stronie artysty nabrało zdecydowanego i szczególnego wyrazu w kolejnym niedługim akapicie: "Malarstwem zajmuję się od 10 lat. Zainspirowany takimi artystami jak Beksiński, Starowieyski, Witkacy i Dali poszukuję i przetwarzam na swój własny sposób. Mimo licznych propozycji wystawiam swoje prace rzadko z prozaicznego powodu - większość zostaje wyprzedana na pniu, więc nie zawsze jest co wystawiać...".
Sprzedawanie dzieł sztuki w sieci nie jest łatwe, o czym świadczy aukcja jednego z "fantastycznych" obrazów Łukasza Kasperczyka prowadzona przez serwis aukcyjny. W opcji "kup teraz" (klient płaci proponowaną przez sprzedawcę cenę bez żadnych targów) autor wycenił swoją pracę na 1049 zł. Na razie nikt dzieła nie kupił, ale jeden z internautów zdecydował się wziąć udział w licytacji. Zaproponował 1 zł. Oczywiście tzw. cena minimalna (znana tylko sprzedawcy) nie została osiągnięta...
Może łatwiej pójdzie z innym "fantastycznym" obrazem - tym razem format 100x90, więc i cena w opcji "kup teraz" tylko 999 zł. Najwyższa oferta złożona przez licytujących - niestety, tylko 102 zł.
- Prędzej czy później oczekiwania sprzedającego i kupującego gdzieś się spotkają - uważa Łukasz Kasperczyk, który przez kilka lat sprzedał w "necie" ok. 100 obrazów. Z jego doświadczeń wynika, że łatwiej cokolwiek sprzedać na powszechnie dostępnych serwisach aukcyjnych, niż z własnej wirtualnej strony, którą odwiedzają tylko znajomi i znajomi znajomych. - Da się z tego żyć - jeszcze raz podkreśla artysta. To, co widać na monitorze, nie zawsze odzwierciedla rzeczywiste relacje sprzedającego i kupującego. Serwisy aukcyjne, szczególnie w przypadku dzieł sztuki, bywają głównie miejscem prezentacji oferty, a nie zawierania transakcji.
Wyścig w sieci
Ogromną konkurencję w internetowej sprzedaży malarstwa potwierdza Jacek Lasa z Makowa Podhalańskiego - artysta sprzedający swe prace w sieci. - Dla mnie aukcyjne serwisy to przede wszystkim okazja do promocji. Już sama obecność na stronach odwiedzanych przez tysiące ludzi jest nie do przecenienia.
Jacek Lasa za swoje obrazy każe płacić od 50 do 150 zł. - Blejtramy wykonuję sam, płótno kupuję okazyjnie, a farby w większych ilościach, bo wychodzi taniej - Lasa sprzedał w sieci ok. 50 obrazów. Najtańsze mają rozmiar 30x40. Większe są droższe. - Otrzymuję wiele e-maili i nie każda rozmowa kończy się udaną transakcją. Wiem jedno - żadna galeria nie zagwarantuje tylu oglądających, co aukcyjny serwis w Internecie - artysta przekonał się, że własna strona w sieci nie zawsze pozwoli na skuteczną promocję. Wejście do serwisu typu Allegro czy eBay to zwielokrotnienie szansy na sukces. - Mniej zamożni klienci nie chcą marnych reprodukcji - wolą kupić oryginalny obraz olejny, nawet jeśli autorem miałby być ktoś całkiem nieznany.
Dla Jacka Lasy sprzedaż obrazów w sieci nie jest jedynym i podstawowym źródłem dochodu. Wciąż jest nauczycielem, ale już widzi, że na sieciowym handlu sztuką można zarobić. Nic dziwnego, że w Internecie pojawiają się ogłoszenia typu: "Wirtualna galeria nawiąże współpracę z artystami plastykami. Stałe zlecenia, zadowalające zarobki".
Patryk Tryzubiak z serwisu Allegro potwierdza coraz większe zainteresowanie handlem sztuką w Internecie. - Wzrost był tak duży, że w ubiegłym roku zdecydowaliśmy się rozbić kategorię "Antyki i kolekcje" na dwie odrębne "Antyki i sztuka" oraz "Kolekcje".
Zdaniem Patryka Tryzubiaka wiele galerii istniejących w "realu" przekonuje się do handlu w sieci. Powstają też typowe galerie wirtualne, które oferują obrazy różnych autorów. Biznes jest w fazie rozwoju, więc pośród wielu niewielkich sprzedawców wyrastają prawdziwi liderzy sprzedaży. Dość powiedzieć, że w tej chwili w serwisie Allegro, w podkategorii "malarstwo" znajduje się 7,5 tys. ofert sprzedaży. W dziale "rysunek" ofert jest nieco mniej (ok. 500), a właśnie grafika i rysunek są najczęściej oferowane przez młodych, początkujących artystów - tłumaczy Patryk Tryzubiak. Jego zdaniem coraz większa popularność handlu sztuką w Internecie jest wynikiem burzliwego w ostatnich latach rozwoju e-commerce - sieciowych biznesów, które z małych, często jednoosobowych przedsięwzięć potrafią szybko przekształcić się w duże handlowe firmy. Globalna sieć ma tę przewagę nad tradycyjnymi formami sprzedaży, że bez szczególnych nakładów umożliwia dotarcie do tysięcy potencjalnych klientów.
- To rynek bez ograniczeń i z perspektywami - przekonuje Tryzubiak. Dostęp do sieci uzyskują kolejni Polacy. Część z nich na pewno zainteresuje się zakupem dzieł sztuki, choćby tylko po to, aby udekorować ścianę w przedpokoju.
Jacek Świder
(Fragment artykułu z Dziennika Polskiego z dnia 09-06-2007 ) link całości artykułu: http://www.jkilinski.edu.pl/dziennik/nr1a/@2007_2F06.09_2FPejzaz_2F02_2F02.html